czwartek, 20 marca 2014

Foster The People - "Supermodel" (2014)



Powinienem teraz dalej kompletować materiały do pracy magisterskiej i solidnie zabrać się za jej pisanie, ale dużo prościej wynajdywać mi kolejne nowe płytowe premiery i ich słuchać. Cały stosik czeka na przesłuchanie. Dziś czas na drugi album amerykańskiej grupy Foster The People, zatytułowany "Supermodel".

Ich debiut, "Torches", był po prostu genialny. Każdy numer przepełniony był niesamowitą energią, melodiami, każdy mógł być singlem, hitem i tłem do jakiejś reklamy. Każdy numer z debiutu sprawiał wrażenie jakby było lato, nawet w środku największej jesiennej ulewy. Jak jest z "Supermodel"? Lata nie ma, ale da się ładnie wyczuć wiosnę.

Na drugi album Foster The People trzeba było czekać 3 lata i na pewno to nie był zmarnowany czas. Syndrom "drugiej płyty" dopada mnóstwo zespołów i to, że dopadnie on Fostersów było prawie pewne. Bardzo liczyłem, że nagrają płytę co najmniej równie dobrą jak debiut. Liczyłem na tak samo mocną dawkę energii... jest natomiast... różnie. Singiel "Coming of age", który zapowiadał drugie wydawnictwo, nie porwał mnie od pierwszego momentu. Chciałem dać mu trochę czasu i zaplusował, lecz nie umywa się nawet do "Pumped up kicks". Zabrakło chyba jakiegoś konkretnego pomysłu na refren. Ot przyjemna piosenka w oczekiwaniu na cały album. Reszta "Supermodel" jest już bardzo zróżnicowana. Począwszy od hitowego "Are you what you want to be?" i kolejnego w kolejności numeru "Ask yourself", przez bardzo przyjemne "Nevermind" czy "Best friend", kończąc na spokojniejszych kawałkach jak "Goats in trees" czy świetne, prawie a'capella, utwór "Fire escape". Moim faworytem jednak jest kawałek "A beginner's guide to destroying the moon". Numer, który ma początek, środek i koniec. Jest dobrze zrobiony i dobrze dopracowany. Nie umyka od razu jak niektóre utwory z "Supermodel".
 
Nowy album Foster The People jest inny niż ich debiut, to dobrze, zespół pokazuje, że się rozwija. Znaleźli oni dobre wypośrodkowanie między gitarami, a elektroniką, która zawsze odgrywała dużą rolę w ich muzyce. Nie jest to płyta aż tak dobra jak "Torches", ale ma tyle samo mocnych stron co i słabych. Nie ma co jej przekreślać. Podobnie jak poprzednia recenzowana płyta ("Love Letters" od Metronomy) i ta nadaje się na wiosnę idealnie jak mało która. Na pewno na trochę zagości u mnie w odtwarzaczu i niejednokrotnie będę jej słuchał przy pełnym słońcu i 20 stopniach na termometrze.

Warto przypomnieć, że Foster The People zagrają na tegorocznej edycji Openera!! Koncert na pewno będzie nieziemski!

Ocena: 6/10



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz