sobota, 29 czerwca 2013

Kto zarabia na Openerze?

Lipiec nadchodzi wielkimi krokami, a wraz z nim chyba najważniejsze koncertowe wydarzenie każdego lata czyli Opener. Festiwal na najwyższym europejskim poziomie, zdobywca nagrody za najlepszy duży festiwal, elita światowej sceny muzycznej począwszy od legendarnego Blur, idąc przez Arcitc Monkeys, Kings of Leon, przechodząc przez elektroniczne Crystal Castles czy Crystal Fighters, a kończąc na Matisyahu z Izraela. Można odnieść wrażenie, że tegoroczny budżet festiwalu skończył się na 4 headlinerach, a niektóre pozostałe zespoły jakby już się gdzieś widziało. OFF Festival? Chyba tak.

Mimo idealnych dla mnie dwóch głównych "gwiazd" nie będzie mi dane pojechać na Openera, ale byłem już na zaawansowanym etapie planowania i rezerwowania. Naszła mnie więc pewna refleksja. Kto tak naprawdę chce zarobić na festiwalu? Wiadomo organizatorzy - europejski festiwal, europejskie ceny (dla nas). Dlatego był reklamowany jako świetna alternatywa Glastonbury (serio?) czy Reading Festival. Skoro wszystko jest na europejskim, a momentami i na światowym poziomie to mieszkańcy Gdyni, Trójmiasta i okolicznych miejscowości nie mogli pozostać dłużni. Szukanie ewentualnego noclegu zacząłem trochę późno, bo w kwietniu, ale już wtedy zauważyłem specjalną cenową rubryczkę "Opener" z wyższą ceną. Raz mniej, raz więcej. Rekordową przebitką było chyba wynajęcie mieszkania na festiwal w cenie 1200zł za noc, gdy normalnie kosztowało ono... 200zł. Nagle rozmnożyły się również "prywatne kwatery". Kaziu nie ma miejsca w swoim "pensjonacie", ale kolega, po drugiej stronie ulicy, na pewno chętnie przygarnie, już podajemy numer, proszę już dzwonić. i mean what the... Rozumiem, że uczestnik festiwalu w oczach mieszkańców to plik banknotów ale nie można przesadzać. Idąc tym tropem domyślam się, że restauracje i inne nadmorskie atrakcje w sezonie openerowym również skaczą o co najmniej 100% w górę. Chyba już dawno wyjazd na Openera nie zamykał się w tych 500zł za bilet...

Mimo ogromnej sympatii do Blur i AM wybiorę i w tym roku tańszy, ale równie dobry OFF Festival w Katowicach. a) bliżej, b) taniej, c) kameralniej. Zespoły zupełnie innej rangi, co nie oznacza gorsze, ceny w mieście takie same jak zawsze, nie ma podnoszenia cen noclegów, a i ludzie na OFFie "stylowo" podobni są do tych z Openera...

czwartek, 20 czerwca 2013

Dawid Podsiadło - "Comfort and Happiness" (2013)

Na zewnątrz 30 stopni, w kalendarzu już wakacje, a w słuchawkach muzyka typowa na szarą jesień. Debiutancka płyta Dawida Podsiadło "Comfort and happiness" zaskakuje, co by nie powiedzieć, że zadziwia.

Nigdy nie byłem fanem "gwiazd" z talent show. Chyba głównie dlatego, że mimo zarzekania się przez nich tego co chcą nagrać, jak chcą się spełnić w tej debiutanckiej płycie, zawsze wychodziła popowa szmira. Głośno było tylko o nich przez 3 tygodnie od premiery i nagle zniknęli, najczęściej już nigdy się nie pojawiając. Są wyjątki. Czy ktoś pamięta, że Brodka wygrała jakiegoś Idola? Fakt, jej pierwsze nagrania były beznadziejne ale teraz to uległo na szczęście diametralnej zmianie!!

Na "Comfort and happiness" znajduje się 12 utworów, w tym dwa po polsku, które i tak są później zaśpiewane po angielsku. Praktycznie wszystkie utrzymane są w klimacie melancholijnym. Najbardziej wyróżniającymi się utworami są "Elephant", który posiada trochę elektroniki, trochę klawiszy, oraz falsetowy wokal, różniący się od wokalu w pozostałych utworach, singlowe "Trójkąty i kwadraty", które mają świetny motyw przewodni i wpadającą w ucho melodię, oraz odbiegający szybszym tempem utwór "No".

Płyta dobra do posłuchania przed snem lub do puszczenia w jakiejś kawiarni. Nie przeszkadza, przyjemnie gra w tle. Nie wiem czy takie było założenie Dawida. Na pewno jest to bardzo dobry debiut, dojrzały jak na tak młodego artystę i za granicą na pewno odniósłby ogromny sukces. Dziś Dawid został dodany do line-up'u tegorocznego Openera. Czy jest to jakiś sukces? W Polsce na pewno.

Ocena: 6/10


niedziela, 16 czerwca 2013

10 wakacyjnych utworów


Po wielu deszczowych dniach, nawałnicach i gradach, w końcu przyszedł trzeci z rzędu ciepły dzień, a momentami nawet upalny. Czas krótkich spodni, okularów i zimnego piwka w plenerze nad wodą, opcjonalnie zimnych drinków. Sesja w pełni, ale nie można przesadzać.
Poniżej kilka moich "wakacyjnych hitów" bez których nie ma lata. Kolejność przypadkowa.

1. Metronomy - "The Bay"





2. Foals - "Olympic Airways"


3. Matisyahu - "Sunshine"



4. Memoryhouse - "Bonfire"


5. Crystal Fighters - "Swallow"


6. Foster The People - "Pumped up kicks"


7. Kings of Convenience - "Boat Behind"


8. Fair Weather Friends - "Fortune Player"


9. MGMT - "Kids"


10. The Kookds - "Seaside"


piątek, 14 czerwca 2013

Daft Punk - "Random Access Memories"


Na starcie chcę zaznaczyć, że nigdy nie byłem fanem Daft Punk. Przechodziłem koło ich muzyki zupełnie obojętnie, tak jak i obojętnie chciałem przejść obok ich najnowszego dzieła "Random Access Memories". 

Promocyjne ulotki w moim miejscu pracy, zdjęcia dużych naklejek zespołu w warszawskim metrze, aż w końcu dziesiątki udostępnień utworu "Get lucky" przez znajomych na Facebooku wręcz zmusiły mnie do odsłuchania singla. Pierwsza rekacja? Wow, ale to dobre! Noga sama zaczęła stukać, a głowa podrygiwać w rytm muzyki. Od razu przesłuchałem resztę albumu i pomyślałem, że zrobiłem spory błąd nie próbując się do nich przekonać wcześniej. 

Na płycie znajduję się świetnie chilloutowe kawałki, które wprawiają w dobry nastrój i relaksują słuchacza. "Get life back to music" to świetny utwór na początek, który nadaje tempo całemu albumowi i od razu wpada w ucho. W pamięć zapadły mi również dwa utwory z Pharrellem czyli "Loose yourself to dance" i oczywiście "Get Lucky". Ten pierwszy jest świetnym numerem na piątkowo/sobotnie wieczory jak ten. Trudno wysiedzieć w miejscu. O drugim nie muszę się rozpisywać, bo został już chyba ochrzczony "ikoną". Właśnie znalazłem nagranie, które pokazuje jak ten utwór brzmiałby w różnych dziesięcioleciach. Klip jest nagrany w świetnym oldskulowym stylu. Minimalizm ale najwyższej próby. Klasa!!!
Warto zwrócić uwagę również na spokojniejsze, bardziej melancholijne utwory jak "Within" czy "Instant crush". Mimo odmiennego tempa od większości utworów, również pasują do całego albumu. Nie mam wrażenia aby były one dodane na płytę na siłę. Tworzą one zgraną całość z pozostałymi utworami. 

"Random Access Memories" jest dla mnie bardzo pozytywnym zaskoczeniem. Album wskoczył do moich słuchawek w idealnym momencie, gdy brakowało mi czegoś nowego i świeżego do posłuchania. Polecam każdemu kto chciałby chociaż na trochę wyluzować się w codziennym zgiełku, w tłocznych autobusach i tramwajach, podczas sesji i zaraz po pracy albo wprawić w dobry nastrój po dobrym śniadaniu.